Nie potrafiłbym zrozumieć i przepracować programu bez studiowania literatury oraz doświadczeń innych alkoholików – szczególnie mojego sponsora. Dlatego też analizę każdego kroku polecam zacząć właśnie od zapoznania się z odpowiednimi fragmentami literatury. Na końcu dopiero zamieszczę własne doświadczenia .
Literatura :
1) Fragment książki „12 kroków i 12 tradycji AA” – rozdział : „Krok Pierwszy”
Książkę tę można zakupić na prawie każdym mitingu AA . Można zamówić ją także na stronie fundacji AA w Polsce – oto link do sklepu :
Jeżeli chcesz przeczytać tę książkę w języku angielskim, francuskim lub hiszpańskim – kliknij na właściwy odnośnik z nazwą języka.
KROK PIERWSZY
„Przyznaliśmy, ze jesteśmy bezsilni wobec alkoholu, że przestaliśmy kierować własnym życiem ”
Poniższy fragment pochodzi z książki „12 Kroków i 12 Tradycji AA”
„Któż zechce przyznać się do całkowitej porażki? Praktycznie nikt. Wszystkie naturalne instynkty buntują się w nas na samą myśl o własnej bezsilności. Naprawdę bardzo trudno przyznać, że z kieliszkiem w ręku pozwoliliśmy się opętać zabójczej obsesji picia, od której już tylko opatrzność może nas uwolnić.
Jest to bankructwo, którego nie sposób porównać z żadnym innym. Alkohol, niczym chciwy wierzyciel, dosłownie wysysa z nas wszelką niezależność i całą wolę oporu wobec jego żądań. Wystarczy uznać ten prosty fakt, aby uzmysłowić sobie pełnię naszego bankructwa jako istot ludzkich.
Jednakże już wkrótce po przystąpieniu do AA zaczynamy inaczej myśleć o tym upokorzeniu. Zaczynamy rozumieć, że tylko bezwarunkowa kapitulacja umożliwia nam podjęcie pierwszych kroków w kierunku wyzwolenia i odzyskania siły. Przyznanie się do bezsilności okazuje się w rezultacie solidnym fundamentem, na którym można budować szczęśliwe i wartościowe życie.
Wiemy, że alkoholik, który przystępując do AA nie uzna swojej niszczycielskiej słabości z wszystkimi jej konsekwencjami, niewiele tu skorzysta. Dopóki się nie ukorzy, jego czy jej trzeźwość – jeśli w ogóle wytrzeźwieje – będzie chwiejna. A już na pewno nie znajdzie prawdziwego szczęścia. Jest to jedna z prawd życia w AA, udowodniona ponad wszelką wątpliwość dzięki ogromnej sumie doświadczeń. Zasada, że nie zdobędziemy wytrwałej siły, jeśli na samym początku nie uznamy się za całkowicie pokonanych, jest korzeniem, z którego wyrosła i rozwija się cała nasza Wspólnota.
Większość z nas buntowała się, kiedy po raz pierwszy zażądano od nas przyznania się do porażki. Wszak przyszliśmy do AA z oczekiwaniem, że zostaniemy tam nauczeni zaufania do siebie. Tymczasem powiedziano nam, że w rozgrywce z alkoholem zaufanie do siebie jest nic nie warte, a nawet jest bezwzględną przeszkodą. Nasi opiekunowie w AA wyjaśnili nam, że staliśmy się ofiarami obsesji umysłowej, której perfidnej potęgi nie jest zdolna przełamać najbardziej wytężona siła ludzkiej woli. Powiedzieli nam także, że silna wola jednostki, nie wsparta pomocą innych nie może pokonać przymusu picia. Obnażając coraz głębiej istotę naszego problemu, wskazali na postępującą wrażliwość na alkohol, którą określili jako alergię… Tyrania alkoholu działa jak miecz obosieczny: najpierw zostaliśmy porażeni przez obłędną pokusę skazującą nas na przymus picia, a następnie – przez fizyczne uczulenie prowadzące do ostatecznego samozniszczenia w miarę rozwoju choroby. Tylko bardzo nielicznym udało się odeprzeć ten atak w samotnej walce. Statystyki dowodzą, że alkoholicy prawie nigdy nie wracają do zdrowia o własnych siłach. Ta prawda jest znana od czasów, gdy człowiek po raz pierwszy wytłoczył wino z winorośli.
W pionierskim okresie AA tylko najbardziej beznadziejnie pogrążeni alkoholicy godzili się na połknięcie tej gorzkiej pigułki prawdy… Ale nawet tym „na ostatnich nogach” często trudno było sobie zdać sprawę z beznadziejności własnego stanu. Ci jednak, którym to się udało, którzy uchwycili się zasad AA jak tonący koła ratunkowego, niemal bez wyjątku wracali do zdrowia. Dlatego też w pierwszym wydaniu książki Anonimowi Alkoholicy opublikowanej wówczas, gdy Wspólnota liczyła jeszcze niewielu członków, znalazły się wyznania tylko takich alkoholików, którzy stoczyli się na bardzo głębokie dno. Wielu mniej pogrążonych alkoholików próbowało AA, ale bez skutku; nie byli bowiem oni zdolni uznać beznadziejności swojej sytuacji… .
W pierwszym wydaniu książki Anonimowi Alkoholicy opublikowanej wówczas, gdy wspólnota liczyła jeszcze niewielu członków, znalazły się wyznania tylko takich alkoholików, którzy stoczyli się na bardzo głębokie dno. Wielu mniej pogrążonych alkoholików próbowało AA, ale bez skutku; nie byli oni bowiem zdolni uznać beznadziejności swojej sytuacji.
Z ogromną satysfakcją odnotowujemy fakt, że w następnych latach sytuacja uległa zmianie. Alkoholicy, którzy nie stracili jeszcze zdrowia, rodziny, pracy, a nawet dwóch samochodów w garażu, zaczęli rozpoznawać swój nałóg. Z czasem poszło w ich ślady także wielu młodych ludzi, którzy zaledwie przekroczyli próg potencjalnego alkoholizmu. Zostało im zaoszczędzone dziesięć czy piętnaście lat dosłownego piekła, przez które przeszła reszta z nas. W jaki sposób zdołali oni zrobić Pierwszy Krok, skoro wymaga on przyznania się do utraty zdolności kierowania własnym życiem?
Trzeba było oczywiście podwyższyć dno, o które my sami uderzyliśmy, do poziomu, na którym ono uderzyłoby tych nowych. Patrząc wstecz na nasze własne pijackie życiorysy mogliśmy wskazać, że już na wiele lat przedtem nim zdaliśmy sobie sprawę z utraty kontroli, nasze picie straciło charakter zwyczajnego nawyku; że było początkiem fatalnego, postępującego uzależnienia od alkoholu. Mogliśmy zatem powiedzieć niezdecydowanym; „Być może nie jesteś alkoholikiem. Spróbuj pić w sposób kontrolowany, pamiętając jednocześnie o tym, czego dowiedziałeś się od nas na temat alkoholizmu”. Taka postawa natychmiast przyniosła praktyczne rezultaty. Okazało się wówczas, że jeśli jeden alkoholik zaszczepia w umyśle drugiego prawdę o istocie choroby, ten drugi nie będzie już nigdy dawnym sobą. Po każdej kolejnej eskapadzie pijackiej odezwie się w nim jego własny głos: „A może ci z AA mieli rację?” Po kilku takich doświadczeniach, nieraz na wiele lat przed wystąpieniem skrajnych objawów, wróci do nas – tym razem przekonany. On też dosięgnął swojego dna, nie inaczej niż każdy z nas. W końcu nic nie przekonuje ludzi do nas równie skutecznie jak sam alkohol.
Dlaczego obstajemy przy tym, że każdy AA musi wpierw dosięgnąć swojego dna? Po prostu dlatego, że mało kto zechce szczerze realizować program AA, dopóki nie stoczy się na dno. Stosowanie pozostałych Jedenastu Kroków AA oznacza przyjęcie takich postaw i zachowań, których prawie żaden nadal pijący alkoholik nie dopuści nawet do swych myśli. Kto z nas pragnie być absolutnie szczery i absolutnie tolerancyjny? Kto zechce wyznać swoje przywary i zadośćuczynić za krzywdy wyrządzone innym? Kto zechce zawracać sobie głowę Siłą Wyższą, a tym bardziej pamiętać o potrzebie medytacji i modlitwy? Kto będzie chciał poświęcać czas i energię na niesienie posłania AA innym towarzyszom niedoli? Nie łudźmy się – żaden przeciętny alkoholik, bezgranicznie zapatrzony w siebie, nie podda się takim rygorom, dopóki nie uzna, że musi się im poddać, by ratować własne życie.
Pod pręgierzem nałogu, nie inaczej, trafiamy do AA i dopiero tam uświadamiamy sobie tragiczną istotę naszej sytuacji. Wtedy i tylko wtedy pozwalamy się przekonać i jesteśmy skłonni słuchać z taką otwartością umysłu, z jaką słuchają umierający. Stoimy gotowi, aby uczynić wszystko, co będzie mogło nas uwolnić od bezlitosnej obsesji.”